Pierwsze kroki w Szkocji
Żyjemy, choć długo nas nie było na blogu. Powód jest prosty – brak internetu. Musimy grzecznie czekać na to, aż dostaniemy legitymacje studenckie, z nimi zgłosić się do accomodation office, zarejestrować się i w ciągu pięciu dni roboczych będziemy mieć sieć. Teraz, żeby połączyć się z internetem wykorzystujemy w przypływie desperacji komórkę.
Wypadałoby napisać kilka słów o naszym przyjeździe, Szkocji, akademiku itp.. Zatem do dzieła!
W niedzielę zaopatrzeni w bluzy, płaszcze i parasolki śmiało ruszyliśmy na podbój Szkocji. Po wyjściu z samolotu
przeżyliśmy lekki szok – przywitało nas słoneczko, ponad 20 stopni Celcjusza. Poczuliśmy się jak we francuskiej komedii „Jeszcze dalej niż północ”. Po przylocie na miejsce wsiedliśmy w pociąg, potem w taksówkę i tak dotarliśmy do akademika. Pokoje są małe, ale wszystko w nich jest (komoda, szafa, szafka nocna, biurko, krzesło, umywalka). Rozpakowanie naszych walizek zajęło nam ok. 20 min. Ludzi nie było jeszcze zbyt wiele – głównie Chińczycy, którzy są tu już sporo czasu, bo uczą się angielskiego. Niestety część Chińczyków jest totalnie nietowarzyska.
W moim mieszkaniu są dwie Chinki (jak narazie nie miałam okazji zbyt dobrze ich poznać… sądząc z odgłosów zza ściany, oglądają japońskie kreskówki) i dwie Hiszpanki, z czego jedna prawie w ogóle nie mówi po angielsku i druga z nich – Mireia, musi wszystko tłumaczyć. Za to sama Mireia to dusza towarzystwa – strasznie sympatyczna i gadatliwa dziewczyna. Często wpadają tu jej znajomi, którzy mieszkają w akademikach w Underwood. Tak więc nie ma co narzekać na nudę.
U Tomka w mieszkaniu jest tylko jeden Chińczyk i czasem się go spotyka w kuchni, gdy przychodzi po trochę wrzątku.
Ogólnie zjechało tu dużo Francuzów, Niemców i Hiszpanów (no i Chińczyków). Polacy o dziwo są w mniejszości. Spotkaliśmy zaledwie 3 dziewczyny z Polski. Może jeszcze ktoś przyjedzie.
Zaliczyliśmy już dwie duże imprezy (w poniedziałek i wtorek). Dziś nie mamy sił na imprezowanie, więc daliśmy sobie spokój. Za to jutro jest zapowiadana duża impreza u Chrisa (Niemiec). Oj, chyba robię się za stara na imprezowanie dzień po dniu :P.
Udało nam się załatwić parę rzeczy w ciągu ostatnich dni. Założyliśmy konto w banku – niestety zwykłe, a nie studenckie, bo nijak nie spełnialiśmy kryteriów stawianych przez banki (trzeba albo mieć w planach studiowanie tu conajmniej dwa lata, albo od 3 lat mieszkać w Wielkiej Brytanii). Mamy też nowe telefony z dostępem do Skype’a, więc można do nas dzwonić na Skype’ie i pogadać :). Zarejestrowaliśmy się też w bibliotece. Teraz oczekujemy tylko na spotkanie inauguracyjne w piątek i mam nadzieję, że w końcu zacznie się coś dziać, bo zaczynamy się już nudzić (do tego ten brak internetu…).
Zdjęcia wrzucimy jak tylko będziemy mieć internet.
Fajnie, że się zainstalowaliście na miejscu. Czekamy na zdjęcia :-).