Pożar
W villi obok jakieś pół godziny temu wybuchł pożar (ktoś zapomniał, że coś gotuje). Jakieś 5 minut po włączeniu się alarmu, pojawiła się straż. Mają niesamowicie krótki czas reakcji. Dobrze, że tutejsze służby działają tak szybko – inaczej cały budynek spłonąłby bardzo szybko ze względu na swoją konsrukcję… Budynki tu bardziej przypominają pudełka z kartonu niż prawdziwy dom. A jak wiadomo, gdzie dużo studentów tam pożar być musi.
Przestają mnie dziwić ich zaostrzone przepisy przeciwpożarowe – mnóstwo gaśnic, w każdym pomieszczeniu instrukcje co robić w razie pożaru, czujniki dymu na korytarzach i w pokojach, czujnik ciepła w kuchni, całkowity zakaz używania, a nawet posiadania świeczek, palenia papierosów, używania niebrytyjskich przejściówek do kontaktów… Jest jednak w tym sporo sensu, skoro jedna nieudana kolacja mogła puścić z dymem cały kampus.
Brawa dla strażaków!
~Ola
Zdjęcia, zdjęcia! :)
A czy był tam strażak Sam?? :)
Niestety nie, ale za to widziałam krążącego po okolicy listonosza Pata :D