Archive for Styczeń, 2010

Loch Lomond

Posted in Szkocja on Styczeń 22nd, 2010 by ethlinn – Komentarze są wyłączone

Zaczął nam się sezon gościnny. Po wizycie Marty, przyszedł czas na rewizytę Karoliny i Pawła :). Mieliśmy niestety niewiele czasu, ale mam nadzieję, że podobał im się ten maleńki wycinek Szkocji, który zobaczyli.

W Glasgow dzięki naszym gościom odkryliśmy fantastyczny pub. Wystrój i wyposażenie to części starych kościołów i katedr. Klimat jest naprawdę świetny, choć można się pogubić (szczególnie szukając toalety damskiej :P).

W sobotę wybraliśmy się do Balloch tuż przy Loch Lomond. Niestety widoczność nie była zbyt duża. Za to trzeba przyznać, że przynajmniej nie padało. Loch Lomond jest największym jeziorem w Wielkiej Brytanii, które leży na Highland Boundary Fault rozdzielającym Lowlands i Highlands. W Balloch dodatkową atrakcją był zbudowany w 1808 roku niewielki zamek (niestety zamknięty dla zwiedzających), z cudownym widokiem na jezioro. Mieliśmy trochę problemów z dotarciem pod zamek, bo wszystkie ścieżki były mocno oblodzone i momentami trzeba było poruszać się jak na łyżwach :).

Gdy napatrzyliśmy się zarówno na zamek jak i na jezioro, nie pozostało nam nic innego jak zjeść coś ciepłego i popić jakimś alkoholem.

Tu kilka zdjęć z wyprawy (set | slideshow):

Loch LomondLoch LomondLoch LomondPawełLoch LomondKarolinaOlaLoch LomondOlaLoch LomondLoch Lomond - Balloch CastleLoch LomondLoch LomondLoch LomondLoch LomondLoch LomondPawełLoch Lomond - Balloch CastleLoch Lomond - Balloch CastleLoch Lomond - Balloch CastleKarolinaLoch LomondPawełKarolina and TomekLoch LomondKarolina and TomekKarolina and TomekKarolina and TomekLoch LomondLoch LomondLoch LomondLoch LomondLoch LomondLoch LomondLoch Lomond

~Ola

Sylwester w Edynburgu

Posted in Szkocja on Styczeń 8th, 2010 by ethlinn – 1 Comment

Po długiej przerwie, czas odkurzyć bloga. Postanowienie na nowy rok: nie robić więcej długich przerw w pisaniu :).

Święta rzecz jasna minęły zdecydowanie za szybko (przynajmniej mi, bo Tomek w sumie siedział sam z Chińczykami w akademikach). Najbardziej dłużyła mi się podróż do Polski (i nocowanie na lotnisku). Ale już potem – przygotowania świąteczne, Wigilia, obżarstwo bożonarodzeniowe… dziesięć dni uciekło szybciej niż bym sobie tego życzyła. Na szczęście wzięłam ze sobą troszkę zapasów z Polski, choć było ciężko ograniczyć się do tych 15 kilogramów, które można mieć w bagażu. Na szczęście po kilku „zdesperowanych” telefonach do Marty pt. „Czy masz jeszcze trochę miejsca w bagażu”, udało się pomieścić trochę jedzonka: biogsik, kutię, szynkę, kiełbaskę, ser biały, goudę, Żubrówkę itp..

Sylwester mieliśmy dość zabiegany. Trochę za późno wybraliśmy się do Edynburga. Ponieważ mieliśmy w planie zrobić zapasy jedzeniowo-alkoholowe już w samym Edynburgu, czekało nas nie lada wyzwanie – znaleźć w Sylwestra po godzinie 18:00 otwarty sklep spożywczy. Udało się, ale tylko dzięki temu, że się rozdzieliliśmy. 10 min później nie wpuszczali już do sklepu.

Koło godziny 22:00 ruszyliśmy na ulice miasta. 80 tys. tłum nie jest wbrew pozorom taki straszny :). Przynajmniej jest ciepło. A i atmosfera dość przyjemna – co chwila ktoś zaczepiał nas, życząc szczęśliwego nowego roku. Nie obyło się też bez atrakcji typu: jak Szkoci nie radzą sobie ze sniegiem i lodem na ulicach (dziewczyny w spódniczkach mini, gołymi nogami (!) i w 15cm obcasach w połączeniu z lodem na ulicach – oczywiście niczym nie posypanym – to naprawdę „zajwiskowy” widok). Mieliśmy też okazję zobaczyć prawdziwą catfight z wyrywaniem włosów i drapaniem paznokciami (na szczęście pieciu policjantów zareagowało dość szybko).

O północy podziwialiśmy wspaniałe fajerwerki nad zamkiem. Było na co popatrzeć. I oczywiście było śpiewanie „Auld Lang Syne”, choć staliśmy tak, że nie widzieliśmy wersji karaoke i pozostało nam śpiewanie na „la la la” po jedynym wersie, który znamy („Should auld acquaintance be forgot”). Jakoś zapomnieliśmy wcześniej się tego nauczyć…

Następnego dnia pozwiedzaliśmy trochę Edynburg. Na Royal Mile były postawione kostrukcje zrobieone z czegoś w rodzaju zniczy. Najciekawszy był wielki żyrandol ze zniczy, który zawisł nad ulicą.

2 stycznia natomiast zaczęliśmy od wycieczki po Mary King’s Close. Po epidemii dżumy w XVII wieku stare wąskie uliczki (zwane „Close”) zostały zakryte, a na nich zbudowano nowe budynki i nowe ulice. Obecnie można zwiedzać podziemne miasto. Dzięki dobrej pani przewodnik, zwiedzanie Mary King’s Close było bardzo przyjemne i pozwoliło wyobrazić sobie, jak wyglądało życie w Edyburgu kilkaset lat temu.

Po wyjściu z podziemi, herbatce, kawie i kanapce, wybraliśmy się do National Museum. Niestety na zwiedzanie czegokolwiek więcej nie starczyło już czasu i trzeba było łapać pociąg do Glasgow.

Tu możecie pooglądać zdjęcia z naszej noworocznej wyprawy:

AniaJaimieAniaAnia and JaimieOla and Marta in EdinburghEdinburgh's WheelEdinburgh at NightOla and MartaOla and MartaCandle ChandeliereCandle ChandeliereCandle ChandeliereNarrow StreetEdinburghEdinburghOla and Tomek near Edinburgh CastleEdinburghEdinburghEdinburghHarry Potter Was Written HereOla and TomekOla and TomekEdinburghI Am Your Father Christmas!OlaEdinburgh's Castle

~Ola