Goście, goście :)
A właściwie jeden gość – moja mama. W połowie marca dzięki wizycie mamy pozwiedzaliśmy trochę Szkocji. Znów mieliśmy okazję pojechać do Edynburga i zwiedzić kolejną część podziemnego miasta. Pod tym względem Edynburg jest fascynujący – miasto zbudowane na dachach miasta.
Następnego dnia wybrałam się z mamą do Stirling (Tomek musiał niestety zostać w domu). Tuż u podnóża zamku jest stary, klimatyczny cmentarz, a ponieważ mama ma słabość do cmentarzy – zwiedziłyśmy go wzdłuż i wszerz robiąc mnóstwo zdjęć i… rozładowała mi się bateria w aparacie i na zamek nie starczyło.
Jedną z ostatnich i najbardziej udanych wycieczek mieliśmy ostatniego dnia (niestety tym razem zapomniałam wziąć naszej jedynej karty do aparatu). Na północ od Glasgow leży niezwykle malownicza destylarnia whisky: Glengoyne Distillery. Wyjaśniono nam jak produkowana jest whisky, zwiedziliśmy całą destylarnię a na końcu degustowaliśmy 10 letnią whisky. Chociaż whisky którą piliśmy była jedną z najtańszych w ich ofercie (ceny od 30 funtów aż po tysiące funtów) była tak dobra, że nawet mnie niezwykle smakowała i uważałabym za barbarzyństwo dodawać do niej lemoniady lub lodu.
Teraz niestety wrócilismy do szarej rzeczywistości – piszemy nasze prace dyplomowe (ma być ok. 50 – 100 stron po angielsku… nie lada wyzwanie dla mnie), piszemy paskudne raporty o bezpieczeństwie sieci… kończymy projekty. Szara rzeczywistość.
Tu trochę zdjęć:
(slideshow)
(slideshow)
(slideshow)
(slideshow)
~ Ola