Jedną nogą bakałarze
Pamiętacie to uczucie lekkości, gdy człowiek wracał po zakończeniu roku szkolnego i miał świadomość, że ma całe dwa miesiące wakacji?
W piątek o 11:00 złożyliśmy nasze prace dyplomowe. Po prawie nieprzespanej nocy szukania brakujących „a” i „the”. Uczucie, tuż po oddaniu pracy było bajeczne. Jeszcze tylko obrona za dwa tygodnie i już prawie będziemy mieć dyplom :D. W ramach świętowania objedliśmy się łososiem, zagryźliśmy tartą owocową, popiliśmy piwem (Tomek) i ciderem (ja), a potem poszliśmy na imprezę z resztą naszego kierunku. Potem dołączył do nas nasz promotor i tak piliśmy sobie wszyscy razem :).
Jak wrócę do Polski zamierzam wydrukować i ładnie oprawić moją pracę. Jestem z siebie dumna… nigdy nie podejrzewałam, że jestem w stanie „popełnić” aż 117 stron w języku angielskim. Nie jest to może język zbyt wyszukany – Tomka praca była zdecydowanie bogatsza językowo – ale co tam! I tak to nie lada osiągnięcie :D.
Wczoraj jeszcze zrobiliśmy sobie wakacje i cały dzień nie robiliśmy nic, poza oglądaniem filmów („Lock, Stock and Two Smoking Barrels” jest genialny!). Dziś niestety czas zabrać się za kolejny raport z bezpieczeństwa :(. A potem jeszcze jeden na inny przedmiot, jeden egzamin, obrona pracy… i wolność!
~Ola
P.S. Mimo, że wszystko będziemy mieć zamknięte w maju, dyplomy w najlepszym wypadku dostaniemy w listopadzie. Co oni robią przez te pół roku?